Niestety to już ostatnie 3 dni w USA :( (20,21,22 czerwca). Wróciliśmy do miasta, skąd naszą przygodę z zachodem zaczęliśmy - Los Angeles.
Sobotę rozpoczęliśmy od zwiedzania najpopularniejszych miejsc LA.
Nazbyt nie będziemy się rozpisywać, gdyż większość miejsc jest dobrze znana z TV ;)
Panorama na Miasto Aniołów z Griffith Observatory.
Napis HOLLYWOOD musi być! ;)
Aleja Sław.
Scarlettka z dedykacją dla Jacka B. ;)
Ech... Russell :)))
DOLBY THEATRE, dawny KODAK, sławetny z rozdania Oskarów :)
Legendarne Beverly Hills.
Kanały w dzielnicy Venice.
Venice Beach sąsiadująca z Santa Monica Beach.
Po zwiedzaniu miasta, na plażach również odleżeliśmy swoje ;)
Słoneczny patrol w gotowości :)
Kolejny dzień (w zasadzie cały dzień ;)) spędziliśmy w Universal Studios. Koszt wejściówki to 81$ za osobę. Bilety kupiliśmy on-line, gdyż na miejscu w kasach jest nieco drożej.
Universal spokojnie pochłonie jeden dzień. Moc zabawy, śmiechu i adrenaliny. Park rozrywki na prawdziwie wysokim poziomie.
Tej wersji jeszcze nie widzieliśmy ;)
Studio Tour - objazdówka po studiu filmowym.
Dowód, jak można zbudować miasto z kartonowych i drewnianych płyt.
Samochody Universalu.
Symulacja powodzi: zaczął padać deszcz, nagle z góry spłynął ogrom wody.
Ciekawostka: do wody dodawane jest mleko, bowiem woda w czystej postaci jest mało widoczna dla kamery.
Sceneria z filmu "Szczęki".
Symulacja wodospadu: gdy odpowiednio ustawimy kamerę wszytko staje się realnej wielkości, choć w rzeczywistości statek jest mały. Wystarczy, że przepłynie kaczka i cały czar pryska... ponieważ okazuje się, iż większa jest od statku :p
Symulacja katastrofy lotniczej. Efekt: jakby wydarzyło się to przed chwilą, jeszcze miejscami dymi ;)
"Grinch: Świąt nie będzie"?
Shrek.
Ponadto w Parku prezentowane są na żywo efekty specjalne, można również pooglądać sztuczki Animal Actors, czy też obejrzeć show kaskaderów, pn.: Waterworld.
Bardzo zadziwiły nas zdolności aktorów - nie dziwota skoro wszyscy pojawiali się w serialach i filmach, tj.: Transformers, Bones, Revolution, Resident Evil.
Podniebne oświadczyny :)
W poniedziałek zrobiliśmy ostatnie zakupy, spakowaliśmy się i udaliśmy na lotnisko, stamtąd do Frankfurtu, a następnie do Katowic.
To byłoby na tyle, jeśli chodzi o LA i nasz podbój USA...
Na pewno zamieścimy ostatni post z podsumowaniem wyjazdu.
Krotko napiszemy: co nas ujęło, a co nie przypadło nam do gustu.
Choć w 2 przypadku, nie będzie tego za wile - o ile będzie ;)
Póki co, wyjazd pierwsza klasa!
I żal...
Wielki żal... opuszczać Stany :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz