poniedziałek, 22 czerwca 2015

Los Angeles & Universal Studios

Niestety to już ostatnie 3 dni w USA :( (20,21,22 czerwca). Wróciliśmy do miasta, skąd naszą przygodę z zachodem zaczęliśmy - Los Angeles. 

Sobotę rozpoczęliśmy od zwiedzania najpopularniejszych miejsc LA. 
Nazbyt nie będziemy się rozpisywać, gdyż większość miejsc jest dobrze znana z TV ;)


Panorama na Miasto Aniołów z Griffith Observatory.


Napis HOLLYWOOD musi być! ;)






Aleja Sław. 
Scarlettka z dedykacją dla Jacka B. ;)


Ech... Russell :)))





DOLBY THEATRE, dawny KODAK, sławetny z rozdania Oskarów :)





Legendarne Beverly Hills.






Kanały w dzielnicy Venice.



Venice Beach sąsiadująca z Santa Monica Beach.


Po zwiedzaniu miasta, na plażach również odleżeliśmy swoje ;)


Słoneczny patrol w gotowości :)





Kolejny dzień (w zasadzie cały dzień ;)) spędziliśmy w Universal Studios. Koszt wejściówki to 81$ za osobę. Bilety kupiliśmy on-line, gdyż na miejscu w kasach jest nieco drożej.




Universal spokojnie pochłonie jeden dzień. Moc zabawy, śmiechu i adrenaliny. Park rozrywki na prawdziwie wysokim poziomie.











Tej wersji jeszcze nie widzieliśmy ;)



Studio Tour - objazdówka po studiu filmowym.










Dowód, jak można zbudować miasto z kartonowych i drewnianych płyt.









Samochody Universalu.











Symulacja powodzi: zaczął padać deszcz, nagle z góry spłynął ogrom wody.
Ciekawostka: do wody dodawane jest mleko, bowiem woda w czystej postaci jest mało widoczna dla kamery. 











Sceneria z filmu "Szczęki".




Symulacja wodospadu: gdy odpowiednio ustawimy kamerę wszytko staje się realnej wielkości, choć w rzeczywistości statek jest mały. Wystarczy, że przepłynie kaczka i cały czar pryska... ponieważ okazuje się, iż większa jest od statku :p



Symulacja katastrofy lotniczej. Efekt: jakby wydarzyło się to przed chwilą, jeszcze miejscami dymi ;)






"Grinch: Świąt nie będzie"?


Shrek.


Ponadto w Parku prezentowane są na żywo efekty specjalne, można również pooglądać sztuczki Animal Actors, czy też obejrzeć show kaskaderów, pn.: Waterworld.  










Bardzo zadziwiły nas zdolności aktorów - nie dziwota skoro wszyscy pojawiali się w serialach i filmach, tj.: Transformers, Bones, Revolution, Resident Evil.




Podniebne oświadczyny :)





W poniedziałek zrobiliśmy ostatnie zakupy, spakowaliśmy się i udaliśmy na lotnisko, stamtąd do Frankfurtu, a następnie do Katowic.

To byłoby na tyle, jeśli chodzi o LA i nasz podbój USA...

Na pewno zamieścimy ostatni post z podsumowaniem wyjazdu.
Krotko napiszemy: co nas ujęło, a co nie przypadło nam do gustu.
Choć w 2 przypadku, nie będzie tego za wile - o ile będzie ;)

Póki co, wyjazd pierwsza klasa!

I żal... 
Wielki żal... opuszczać Stany :(